Jeśli nas pamięć nie zawodzi – w Darłówku jesteśmy po raz piętnasty. Wszystko zaczęło się przed osiemnastoma laty. Wtedy to po raz pierwszy zdecydowaliśmy się na letni, dwutygodniowy wypad. Od samego początku ekipa składała się z uczestników Domu Pomocy Maltańskiej w Puszczykowie i wychowanków Specjalnego Ośrodka Szkolno – Wychowawczego im. J. Korczaka w Mosinie. Liczebność grupy zwiększała się, aż ostatecznie ustabilizowała się na 50; akurat na pełen autokar.W tym roku nad morze dotarliśmypodkoniec sierpnia. Ośrodek Wypoczynkowy „Diuna” w Darłówku podejmuje naszą 64. osobową grupę. Czujemy się tu naprawdę jak u siebie. Aklimatyzacja zajęła nam góra 2 godziny : rozpakowanie się, rozmowy na temat zasad, do których musimy się stosować (częściowo odbyte jeszcze w autokarze), rekonesans po terenie Ośrodka. Nie da się ukryć, że dużą pomocą służą starzy wyjadacze, którzy „Diunę” i Darłówko znają na wylot : Magdalena, Jan, Dawid, Kamil, Emilia Od pierwszego dnia stali się przewodnikami dla tegorocznych debiutantów : Jarka, Darii, Marcina, Huberta, Roberta, Tomasza, Klaudii. Szczególnie cieszy nas wyjazd tej ostatniej grupy.
A teraz trochę konkretów. Na pogodę nie możemy narzekać. Deszcz, jeśli już się pojawia, to rzeczywiście przelotnie. Jest na tyle ciepło, że praktycznie codziennie robimy wypad na oddaloną o 100 metrów od ośrodka plażę. Śmiałkowie decydują się na morską kąpiel. Większość korzysta za to z uroków kąpieli w Parku Wodnym. Byliśmy tam już kilka razy. Godzina mija naprawdę szybko : baseny (o różnej głębokości), rwąca rzeka, wodne bicze, zjeżdżalnie, a na dodatek słona woda…. a jak woda to tradycyjny rejs statkiem „Królem Erykiem I”. Nie zabrakło odważnych śmiałków: Jarka, Jakuba, Bartka, którzy w tym roku zdecydowali się na przejęcie sterów na pełnym morzu.
Oczywiście nieodłączny element naszych wyjazdów to dyskoteki. Właśnie trwa druga. Ciekawe, kto zostanie królem i królową? Panie ubranestosownie do okazji. Panowiewiedzą, że bez koszuli „z kołnierzykiem” nie mają się w Darłówku po co pokazywać. Ta druga pod koniec obozu była o tyle wyjątkowa, gdyż była okazją do podsumowania całego obozu, powspominania pierwszych wyjazdów do Darłówka, wręczenia pamiątkowych dyplomów uczestnictwa. Miłym zaskoczeniem okazały się pamiątkowe upominki dla uczestników.
Odbyliśmy też piesze wycieczki do Darłowa. Do wyboru mamy starą trasę wśród drzew, albo stosunkowo nową promenadę wzdłuż kanału – dodatkową atrakcją są usytuowane na trasie przyrządy napowietrznej siłowni. Trzy kilometry mijają niepostrzeżenie.
Wspominając wieczorne atrakcje warto nadmienić o wspólnym ogniskowaniu, kiedy to był czas na wspólne śpiewy, przy akompaniamencie pana Grzegorza. Kiełbaski z ogniska, gorąca herbata, atmosferapodczas, której gdzie przeważał uśmiech na twarzy oraz wzajemna pomoc.
Pewnego popołudnia za sprawą pana Mikołaja mogliśmy stanąć do rywalizacji niczym na najbardziej profesjonalnym turnieju gry w boccie. Były okrzyki radości ale i złości, lecz wszystkich w dobry nastrój wprowadzali dopingujący koledzy i koleżanki. Nie ma co się dziwić, że po tak zawziętej walce w boccie, postanowiliśmy wybrać się na kręgielnie przy Hotelu Jan w Darłówku. Ciekawym urozmaiceniem w tym roku była wizyta w parku rozrywki, w trakcie którego, jeździliśmy elektrycznymi samochodzikami, kręciliśmy się na breakedancer czy najbardziej zwariowanej karuzeli no limit. Kilkoro uczestników wspominało, że ten wieczór w wesołym miasteczku zapamiętają na wiele lat, gdyż była to ich najodważniejsza decyzja i pokonali tym sposobem swoje słabości.
A tak przy okazji poznajemy się nawzajem w nowych rolach i sytuacjach. Jesteśmy przekonani, że każdy terapeuta powinien zafundować sobie taki wyjazd. To na pewno godziny mozolnej pracy, ale też niezapomnianych wrażeń. Nie da się ukryć, że jeden (aż ? tylko?) warunek jest niezbędny – przebywanie z naszymi uczestnikami musi przynosić radość i satysfakcję…do zobaczenia za rok!
Wyjazd na obóz mógł się odbyć dzięki finansowemu wsparciu Wojewody Wielkopolskiego, Powiatu Poznańskiego i Miasta Puszczykowa.
Damian Ławniczak
Marcin Dudek